wtorek, 18 września 2012

Rozdział 4.

Otworzyłam oczy. Nade mną stał mężczyzna w białym fartuchu. Czy to lekarz? Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które przypominało mi szpital. Ale przecież to był szpital. Co ja tu robię?
- Jak się Pani czuje? - zapytał.
- Może mi ktoś wyjaśnić jak się tu znalazłam? - powiedziałam z poddenerwowanym głosem.
- Wczorajszej nocy zemdlała Pani uderzając się głową o kant ściany. Musieliśmy szyć, była Pani pod narkozą. Przed salą są pańscy przyjaciele. Chcę się Pani z nimi zobaczyć?
I wtedy mnie olśniło. Przypomniałam sobie wszystko. Imprezę u Olka i to co zaszło między Fabianem, a Kingą. Nie chciałam w to wierzyć. Kiedy w końcu miałam pewność, że mam przy sobie najwspanialszego chłopaka pod słońcem czar prysnął. Poczułam, że moje policzki robią się coraz bardziej mokre, a z moich oczu spływa coraz więcej łez.
- Niech Pan stąd wyjdzie! Rozumie Pan? Proszę stąd wyjść! Nie chcę Pana widzieć!
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się coś takiego. Wpadłam w totalną furię. Przecież to nie była wina tego mężczyzny, ale musiałam się na kimś wyżyć, nie mogłam inaczej. Lekarz wyszedł z sali, poczułam ulgę. Z moich oczu spływały coraz to nowe potoki łez. Przykryłam twarz poduszką i cichutko szlochałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***

Leniwie uniosłam do góry powieki. Ujrzałam Olka i Tosię wpatrujących się we mnie jak w obrazek. Oni razem, w dodatku zero kłótni? Dziwne... Jednak pomijając to, zauważyłam że są ponurzy i zmieszani. Nie chodziło tu o to, że byli skazani na swoją obecność, ale coś było nie tak. Może po prostu martwili się o mnie. Dobrze wiedzieli, że jestem słabą i miękką osobą, nigdy nie potrafiłam być niezależna, nie umiałam. Zawsze smuciłam się z byle powodu, z drobnych błahostek. Chciałabym być taka jak Olek i Tosia. W sumie byli tacy sami, różnili się tylko wyglądem i płcią. Nigdy nie przejmowali się zdaniem innych, radzili sobie nawet z największymi problemami, w dodatku z ich twarzy nie schodził uśmiech. Chociaż ze swoją sprzeczką sobie nie poradzili, już od pół roku żyją w ciągłym gniewie i nawet nie mają zamiaru się pogodzić.
Przyjaciele nadal patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Jednak nie wyczuwałam tu nienawiści czy też złości. A może się pogodzili? Byłabym wtedy w siódmym niebie i może pomogłoby mi to w pozbieraniu się po zdradzie mojego chłopaka. Ciągle kiedy pomyślę o Fabianie do oczu napływają mi łzy, które próbuję zahamować.
- Co się tak gapicie? - nie mogłam się powstrzymać, żeby w końcu zapytać. Zaczęły mnie już peszyć te ich spojrzenia.
Odpowiedzieli ciszą. Tosia spuściła głowę w dół po czym zaczęła cicho szlochać, abym nie usłyszała, Olek miał zaszklone oczy. O co chodzi? Przecież nic mi się nie stało, wyzdrowieję, wrócę do domu i wszystko będzie jak dawniej, tyle, że nie będę miała już chłopaka, ale to nie aż tak wielka tragedia, bynajmniej nie dla nich.
- Co jest? - spytałam nieco przestraszona.
- Oliwia, nie wiem jak ci to powiedzieć - wtedy głos Tosi się załamał, ale Olek postanowił dokończyć za nią.
- Twoja mama... Ona... ona nie żyje - chłopak nie wytrzymał, z jego oczu pociekł strumień łez.
Wpadłam w szok. Przez kilka sekund nic nie mówiłam, po czym zaczęłam płakać, a raczej ryczeć. Telepałam się jakbym miała padaczkę, choć tak na prawdę było to wywołane stresem.
- Jak to możliwe? - tylko tyle udało mi się z siebie wydusić.
Tosia i Olek przez jakiś czas nic nie mówili patrząc na mnie z litością i współczuciem. Ryczałam jak małe dziecko, któremu zabrali zabawkę. Tyle, że mi zabrali mamę. Kobietę, która zawsze była blisko mnie i oddałaby za mnie życie.
- Twoja mama źle się poczuła, pojechała do szpitala, okazało się, że guz jest jednak śmiertelny i nic nie dało się zrobić - Olek ledwo wypowiedział ostatnie słowa, jednak dalej powstrzymywał łzy.
- Nie! Nie! Nie prawda! - krzyczałam wciąż trzęsąc się ze strachu, ściskając róg kołdry i płacząc przy tym jak nigdy dotąd.
Nie myślałam o tym, gdzie teraz będę mieszkać, kto będzie mnie utrzymywał. W mojej głowie siedziało tylko to, że straciłam najukochańszą osobę jaką miałam i zamiast spędzać z nią czas i być w ostatnich momentach jej życia imprezowałam i zadręczałam się problemami mojego związku. I wtedy znów poczułam to samo uczucie, kolejny raz zemdlałam.


***

Od śmierci mamy minęły już 2 miesiące. Zaraz po tym jak umarła wróciliśmy do szkoły po wakacjach. Może to właśnie szkoła odciągnęła mnie od ciągłego myślenia o tej tragedii, przynajmniej skupiam się na czymś innym. Zaczęłam słabo radzić sobie z nauką, wszystkiego mi się odechciało kiedy nie ma przy mnie mamy. Oczywiście zamiast wziąć się w garść, ja jak zwykle się poddaję. Taka już jestem. Na razie mieszkam z moją ciotką, nie wiem jak długo, ale czas pokaże. Największą podporą są dla mnie Tosia i Olek, którzy byli ze mną od początku. Postanowili się pogodzić, a po dłuższym spędzaniu ze sobą czasu zbliżyli się do siebie i utworzyli świetną parę. Układa im się super i na prawdę do siebie pasują. Z Fabianem się nie kontaktuje. Próbował do mnie parę razy dzwonić, pisał, ale postanowiłam choć raz być niezależna, co jest bardzo dziwne. Pierwszy raz mi się to udało. Może to dlatego, że czuję do Fabiana w pewnym stopniu odrazę i po prostu się boję, że nawet jak zostaniemy kumplami spróbuje mnie jeszcze raz zranić. Wolę nie pakować się w kolejne bagno. Jeśli chodzi o innych chłopców, próbuje ich unikać, trzymam pewien dystans i jestem bardzo ostrożna. Nie wiem czy jeszcze raz się z kimś zwiążę, miłość jest chyba nie dla mnie.



Dawno nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu, wybaczcie :c
Jak na razie widzę, że nadal tylko 2 obserwatorów, mam nadzieję, że to tylko tymczasowo :)

piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 3.


Już od tygodnia znowu jestem z Fabianem. Układa nam się lepiej niż wcześniej. Może jestem trochę przewrażliwiona, ale coś mi tu nie gra. Jest nadomiar za miły, za romantyczny. Zaczynam podejrzewać, że coś przede mną ukrywa, ale jak już wspomniałam, jestem po prostu przewrażliwiona. Dzisiaj idziemy na imprezę do Olka - mojego najlepszego przyjaciela. Niektórzy twierdzą, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje, ponieważ prędzej czy później któreś się zakocha. Bzdury! Jednak Fabian, mimo moich obietnic i tak jest cholernie zazdrosny i ledwo zgodził się na tę imprezę. Kiedyś przyjaźniliśmy się w trójkię, a konkretnie ja, Tosia i Olek, dopóki moi przyjaciele nie stali się swoimi wrogami. Pokłócili się przez głupie wybory na przewodniczącego szkoły. Oboje ze sobą konkurowali aż w końcu pokłócili się na amen. Próbowałam już setki razy ich pogodzić, ale nic z tego, są bardzo uparci. Nie mogliśmy spotykać się już w trójkę, dlatego od czasu ich kłótni muszę latać od jednego do drugiego. Jest to trochę wkurzające, przecież się nie rozdwoje. Jednak nie zwracają uwagi czy jest mi z tym dobrze czy też nie, dla nich liczy się tylko ich urażona duma, czasami mam już tego serdecznie dość. Rozmyślając, przypomniałam sobie, że miałam szykować się na imprezę, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam sobie makijaż, wyprostowałam włosy i ubrałam czarną, obisłą sukienkę. Do tego założyłam czerwone szpilki i dobrałam torebkę w kolorze butów. Wyglądałam nieziemsko, może trochę krzykliwie, ale kreacja była świetna. Z resztą inne dziewczyny ubierają się na imprezy wręcz wulgarnie, w przeciwieństwie do niektórych wyglądałam na prawdę skromnie.  Usłyszałam dzwonek do drzwi, to na pewno Fabian, miał po mnie podjechać.
- Oliwia, masz gościa - usłyszałam głos mamy dobiegający z salonu.
Odruchowo wstałam i zeszłam na dół. Idąc po schodach czułam się dość niezręcznie, gdyż oczy Fabiana były skierowane na mnie i nie miały zamiaru przestać mi się przyglądać.
- My już pójdziemy - podeszłam do mamy, wręczając jej całusa w blady policzek.
- Bawcie się dobrze.
Za każdym razem jak gdzieś wychodziłam słyszałam tę samą gadkę "Baw się dobrze", robiło się to nieco monotonne i nudne. Jednak dzisiaj mama powiedziała to zupełnie inaczej niż do tych czas, zawsze mówiła to bez uśmiechu i z obojętnością, nawet nie próbowała wymusić sztucznej radości, a dzisiaj... Dzisiaj powiedziała to z takim entuzjazmem, że byłam wręcz zaszokowana. Może to dlatego, że za 2 dni miała mieć operację, w końcu mieli wyciąć jej guza, chodź na pewno bała się zabiegu to i tak cieszyła się, że w końcu pozbędzie się tego świństwa. Nigdy nie rozmawiałam z mamą o jej chorobie, starałam się unikać tego tematu, nie chciałam jej jeszcze bardziej pogrążać.
Po pewnej chwili byliśmy już u Olka. Jego dom był ogromny, więc postanowił przenocować kilka osób, między innymi mnie i Fabiana. Imprezowaliśmy na całego. Alkohol, muzyka i coś do przegryzienia - to wszystko wystarczyło do dobrej zabawy. Było około 1 w nocy. Usiadłam na kanapie popijając piwo. Obok mnie przysiadł się Olek. Nawet nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, bynajmniej zauważyłam Fabiana w tłumie rozwrzeszczanych imprezowiczów, a obok... Zaraz, zaraz! Przecież to Kinga, jego była dziewczyna. Znowu zaczyna kręcić się koło mojego chłopaka. Widziałam jak się do niego ślini.
- Dlaczego ją tu zaprosiłeś? - spojrzałam na mojego przyjaciela z wyrzutami.
- Nie znam tu połowy osób, niektórzy pzyszli z innymi, których zaprosiłem - chłopak próbował się tłumaczyć.
Chciałam już coś odpowiedzieć kiedy zauważyłam, że Kinga prowadzi mojego chłopaka do sypialni Olka. Byłam przerażona. Nie wiedziałam czy pójść i zrobić im awanturę czy dopiero jutro rozliczyć się z Fabianem. Wstałam, jeszcze nie byłam pewna co zrobię, ale wiedziałam, że tak tego nie zostawię. Sypialnia znajdowała się zdala od centrum imprezy, jakby na uboczu. Idąc za nimi czułam się nieswojo, w końcu szpiegowałam mojego faceta i jego byłą. Fabian i Kinga weszli do pomieszczenia, a ja zostałam pod drzwiami i postanowiłam podsłuchiwać.
- Jestem cała Twoja kocie - usłyszałam głos dziewczyny. Serce waliło mi jak oszalałe.
Po chwili słyszałam tylko namiętne odgłosy i pojękiwania. Łzy wraz z moim oszałamiającym makijażem spływały mi po policzkach. Oparłam się plecami o ścianę i usiadłam na posadzce. Jak on mógł? A ja głupia mu uwierzyłam. Nienawidzę go, nienawidzę tej zepsutej zdziry! Przecież obiecał mi, że już nigdy mnie nie zdradzi, a po tygodniu znów to robi. W dodatku ze swoją byłą w domu mojego najlepszego przyjaciela, nigdy nie było lepiej. Nagle ktoś nacisnął na klamkę, drzwi cicho zaskrzypiały, a z pomieszczenia wyszedł Fabian z Kingą.
- Oliwia? - usłyszałam jego spanikowany głos.
- Nie kurwa, głupia idiotka, którą zdradziłeś z kolejną szmatą! - krzyknęłam, po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam na ziemię, zemdlałam.




Myślę, że ten rozdział dosyć dobrze mi wyszedł, w końcu coś się dzieje.
Poza tym napisałam go dość szybko i bez większych problemów, dziwne ;o
Jak się podoba?

czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 2.

Jutro Fabian wyjeżdża do ojca, więc jeśli chcę go odzyskać muszę się z nim natychmiast spotkać. Wybrałam jego numer i bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę. Dwa sygnały, a chłopak już był przy telefonie.
- Oliwia? - Fabian był nieco zaskoczony, jednak w jego głosie można było usłyszeć radość.
- We własnej osobie - zaśmiałam się delikatnie, brunet zrobił to samo. - Co robisz za 10 min?
- Najchętniej spotkałbym się z dziewczyną, na której bardzo mi zależy, ale nie wiem czy ona tego chce - po raz kolejny uroczo zachichotałam.
- Park, ławka koło fontanny, pasuje?
- Tak - powiedział uszczęśliwiony chłopak.
Nałożyłam na siebie luźną bluzę, była już 18:00, a ostatnio wieczory są dość chłodne, przecież to już końcówka wakacji i zbliża się jesień. Zeszłam na dół i ubrałam moje granatowe vansy.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszałam głos mamy, która siedziała w salonie i czytała jakieś kolorowe czasopisma.
- Umówiłam się z Fabianem. Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza.
- Skądże, idź, baw się dobrze - mama powiedziała to tak jakby było jej to obojętne, jakbym ja była jej obojętna.
Wyszłam z domu, a po 10 min byłam już w parku i kierowałam się ku ławce na której siedział już Fabian.
- Hej, długo czekasz?
- Nie, dosłownie minutę temu przyszedłem.
- No więc słuchaj. Postanowiłam dać Ci drugą szansę i proszę Cię, nie zmarnuj jej.
Nie zdążyłam powiedzieć ostatniego słowa, a Fabian trzymał mnie już na rękach i kręcił się w kółko.
- Puść mnie! - krzyczałam, śmiejąc się przy tym jak dziecko.
Chłopak odstawił mnie na miejsce, po czym wyjął coś z kieszeni i wręczył mi meleńką torebeczkę. W środku znajdowało się małe pudełeczko na biżuterię, otworzyłam je, a ku moim oczom ukazała się niezwykle piękna bransoletka z wygrawerowanym napisem "Na zawsze Twój. Fabian". Była na prawdę zjawiskowa i nie mogłam się na nią napatrzeć.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - uściskałam mojego chłopaka, po czym nasze twarze przybliżały się coraz bardziej, a nasze usta dzieliły tylko milimetry. W końcu nasze warki się złączyły i zaczęliśmy się całować. Jak dawno nie czułam naszej bliskości i tego bezpieczeństwa kiedy byłam w jego objęciach, bardzo mi tego brakowało.
- Mam dla Ciebie niespodziankę - brunet uśmiechnął się, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Zaprowadził mnie na plażę, gdyż mieszkaliśmy w Gdyni, nad samym morzem. Robiło się już ciemno, dochodziła 22:00 w nocy.
- Poczekaj tu, zaraz wrócę - Fabian jak najszybciej pobiegł w inną stronę, ale po paru minutach był już obok i prowadził mnie dalej, zakrywając dłońmi moje oczy.
- Tadam! - kiedy zabrał ręce zobaczyłam rozścielony na piasku koc, szampan i tort z napisem "Sto lat mycha!". Dookoła leżały świeczki, dzięki którym było tak romantycznie. Czas tak szybko mijał, że nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Kiedy się obudziłam zobaczyłam tylko Fabiana, który już od dłuższego czasu mi się przyglądał. Zebraliśmy wszystkie rzeczy i wróciliśmy do swoich domów. Jak przypuszczałam mama była na mnie ostro wkurzona. Jednak po przeprosinach i wytłumaczeniu nie miała mi tego za złe. Fabian zostaje w  Polsce i jest świetnie. Co mogło to zepsuć?




Rozdział krótki i oklepany, ale nie miałam ani czasu, ani weny :c
Jak na razie i tak nie widzę, żeby ktoś był szczególnie zaciekawiony moim opowiadaniem, może z czasem się to zmieni, mam nadzieję...

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 1.

- Zostaw mnie, nie chcę na Ciebie patrzeć! - krzyczałam na stojącego przede mną, wysokiego bruneta o niebieskich oczach.
- Przepraszam, wiem, jestem kretynem, ale to był impuls, przecież wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz - widziałam, że Fabian miał do siebie żal za to co zrobił, w jego oczach było widać smutek. Nie dziwię się, gdybym ja odwaliła taką akcję na pewno byłabym na siebie nieco wkurzona.
- Przed tym jak się z nią przespałeś też mówiłeś, że tylko ja się dla Ciebie liczę, że tylko mnie kochasz, i co? Zdradziłeś mnie z pierwszą lepszą. Pieprzę taką miłość, Ciebie i tą Twoją dziwkę! - krzycząc czułam jak spływają mi po policzkach łzy, obróciłam się i odeszłam.
- Oliwia, zaczekaj! - usłyszałam głos za mną. Nie miałam zamiaru się zatrzymywać, nie mogłam na niego patrzeć. Kiedy pomyślę, że on i ta plastikowa blondyna... od razu mam ochotę zwymiotować. Starałam się o tym nie myśleć. Włożyłam do uszu słuchawki, żeby chodź na chwilę oderwać się od tego znienawidzonego przeze mnie świata. Ostatnio miewam same problemy, najpierw choroba mamy, później przeprowadzka, a na dokładkę zdradził mnie mój chłopak, super. Nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzę. Właśnie, mama! Przecież miałam zrobić jej zakupy. Ostatnio dużo jej pomagam. Odkąd ma raka bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, jest uleczalny, ale i tak się o nią martwię, kiepsko wygląda, schudła i popadła w depresję. Może trochę to wyolbrzymiam, ale ostatnio na prawdę ma złe samopoczucie, rzadko się uśmiecha, nie wychodzi z domu, a przecież zawsze była duszą towarzystwa.
Po zrobieniu zakupów kierowałam się w stronę domu. Idąc uliczką z daleka widziałam smukłą postać w czerwonej koszulce. Będąc bliżej poznałam osobę, to Tosia - moja najlepsza przyjaciółka. Jest dla mnie na prawdę wielkim wsparciem, zawsze mogę liczyć na jej pomoc.
- Oliwa, gdzie ty się podziewałaś? Piszę i dzwonię do Ciebie przez cały dzień - spojrzała na mnie podejrzliwie, po czym zza pleców wyciągnęła małe pudełeczko przystrojone kokardą. - Sto lat dziubek, dzisiaj kończysz siedemnastkę!
Brawo, zapomniałam o własnych urodzinach, byłam tak pochłonięta moimi problemami, że nawet nie zrobiłam imprezy, niezła wtopa.
- Ojej, dziękuję! Nie trzeba było, jesteś kochana - uściskałam przyjaciółkę, po czym w drodze do domu opowiedziałam jej o spotkaniu z moim byłym. Tośka jak zwykle mnie pocieszyła, to właśnie ona dawała mi siłę by żyć, byłam jej za to bardzo wdzięczna.
Odprowadziła mnie pod sam dom.
- Może wejdziesz? - nie chciałam być teraz sama. Fakt, mama znajdowała się w domu, ale przecież nie powiem jej o tym co zrobił Fabian, nie chcę, żeby miała kolejne zmartwienia i tak ma już ich na domiar za dużo.
- Nie mogę, muszę jeszcze odwiedzić ciocię, a i tak jestem już spóźniona - Tosia uściskała mnie, po czym szepnęła mi do ucha: - Trzymaj się mała, dasz radę.
Od razu poczułam się lepiej, jeszcze bardziej wtuliłam się w przyjaciółkę, a po policzku spłynęła mi jedna łza. Nie chciałam by Tosia ją zauważyła, więc jak najszybciej wytarłam mokry policzek.
- Pa, dziękuję Ci, że jesteś - ucałowałam przyjaciółkę i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
Tosia pomachała mi na pożegnanie i odeszła. Wchodząc do domu wymusiłam sztuczny uśmiech, nie chciałam, żeby mama się czegoś domyśliła.
- Hej mamuś - mówiąc to ucałowałam mamę w policzek. - Przyniosłam zakupy, mam nadzieję, że kupiłam wszystko z listy - położyłam reklamówki na stole w kuchni.
- Czemu tak długo Cię nie było?
Bałam się, że mama zauważyła, że coś ze mną nie tak.
- Spotkałam się z Fabianem, później z Tosią. Mam nadzieję, że się nie martwiłaś.
- Nie, po prostu byłam ciekawa dlaczego tak długo zeszły Ci zakupy.
Po rozmowie z mamą udałam się do mojego pokoju na poddaszu. Był mały, ale przytulny. Łososiowe ściany, a na nich mnóstwo pamiątkowych fotografii, po prawej stronie spore łóżko, obok biurko, na którym leżał laptop, a na przeciwko duża szafa z lustrem. Nie zapominajmy również o kryształowym żyrandolu, który nadawał temu pomieszczeniu dużo uroku. Położyłam się na łóżku i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Miałam chyba setki nieodebranych wiadomości. Życzenia, życzenia, życzenia... Aż nie chciało mi się tego czytać. Jednak zauważyłam wiadomość od Fabiana, ciekawiło mnie co takiego napisał, czy to było dalsze prośby o powrót do niego, czy może jednak stwierdził, że da mi spokój. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to życzenia, ale nie takie jak wszystkie inne, nie były oklepane, nie było to zwykłe "sto lat, najlepszego, spełnienia marzeń itd".

Fabian: Wiem, że jesteś na mnie zła i być może nie ma dla nas szans na jakąkolwiek przyjaźń, ale nie wybaczyłbym sobie gdybym nie złożył Ci życzeń w Twoje siedemnaste urodziny, przecież byłaś dla mnie kimś ważnym i zawsze będziesz. Na pewno nie chcesz czytać pierdolenia typu 'sto lat', więc nie mam zamiaru czegoś takiego pisać. Słuchaj, życzę Ci, żebyś nigdy więcej nie poznała takiego dupka jak ja, żebyś ułożyła sobie życie z kimś wartym Twojej miłości, kimś kto zawsze będzie Ci wierny i nigdy Cię nie rozczaruje, życzę Ci, żebyś szła przez życie z uśmiechem i nigdy nie miała powodów do smutku i płaczu.    Trzymaj się mycha, jutro przeprowadzam się do Niemiec, będę mieszkał z ojcem, trzymam za Ciebie kciuki, i pamiętaj... Zawsze możesz na mnie liczyć :)

Czytając to miałam w oczach łzy, to nie były łzy smutku, to były łzy szczęścia. Wiedział czego potrzebuję, wiedział jakich słów chciałam usłyszeć. Jak dawno nie słyszałam od niego "mycha", zawsze się tak do mnie zwracał. Dopiero teraz zauważyłam, że on cierpi jeszcze bardziej ode mnie, że jest mu cholernie ciężko z faktem, że mnie zdradził, wiedziałam, że więcej takiego błędu nie popełni, dopiero po tej wiadomości to wszystko pojęłam...





No więc jest już pierwszy rozdział, nudny, ale jakoś trzeba zacząć.
Mówcie co o tym sądzicie :)